Świąteczny konkurs rozstrzygnięty! Dziękuję za przesłane opowieści świąteczne. Ociepliły i rozweseliły mnie bardzo! :) Zachęcam do przeczytania zwycięskiego opowiadania autorstwa Julii Gibbs z klasy I B.
Radosnych Świąt!
Kasia Bębenek, polonistka
Święta Kometka
Dawno,
dawno temu, za wieloma górami, morzami, a nawet za lodowcami (tych było dokładnie
trzynaście), w odległej krainie zwanej Arktyką istniało wielkie, lodowe miasto.
Wszystkie budowle w tej imponującej metropolii zbudowane były, rzecz jasna, z
lodu. Miasto to nazywano Biegunem Północnym.
W sercu
miasta znajdował się ogromny, majestatyczny pałac (oczywiście lodowy). Mieszkał
w nim wszechpotężny władca całej Arktyki – Święty Mikołaj wraz z żoną i
najważniejszymi obywatelami, którzy pełnili najistotniejsze funkcje podczas
przygotowań do największego święta – Bożego Narodzenia.
W pałacu nie brakowało też miejsca dla reniferów –
wspaniałych stworzeń, które tworzyły zaprzęg ciągnący sanie Mikołaja w Wigilię Świąt. Dzięki temu renifery sławione były na
całym świecie. Oczywiście nie każdy renifer miał możliwość ciągnięcia sań – było
to bowiem zadanie trudne, zarezerwowane wyłącznie dla najbardziej wprawnych z
nich.
Kometek od
zawsze chciał zostać częścią bożonarodzeniowego zaprzęgu. Marzył o tym od czasu
swojej pierwszej Gwiazdki (wtedy po raz pierwszy ujrzał na niebie reniferze
sanie), czyli w sumie od sześciu lat.
Okrutny
los zarządził, że akurat tego roku zmarł Wyktor, najstarszy członek zaprzęgu i
Święty Mikołaj poszukiwał dziewiątego renifera do pociągnięcia sań przez niebo.
Niestety żaden z kandydatów na Zaprzęgowca (tak bowiem miejscowi określali
członków zaprzęgu) nie spełniał wymaganych kryteriów: jedni byli zbyt powolni,
inni zbyt słabi, by pociągnąć sanie, a niektórzy nie mieli talentu do latania.
Święty Mikołaj i jego elfy, wierni doradcy państwowi, byli zrozpaczeni – bez
reniferów nie można pociągnąć sań, a te stanowiły kluczowy element Bożego
Narodzenia! Co jeśli Święta będą musiały zostać odwołane? Ta myśl przepełniała
całą Arktykę grozą.
Kometek,
chcąc spełnić swoje największe marzenie, postanowił udać się do stolicy Arktyki.
Miał długą drogę do przebycia, jako że mieszkał na drugim końcu obszernego
kraju, ale odległość nie stanowiła dla niego żadnej przeszkody.
Wyruszył
następnego dnia, zabierając ze sobą jedynie niewielki tobołek z jedzeniem i
garścią srebrnych monet. Dzielny, młody renifer podróżował szybko, nie tracąc
czasu. Przebył już większą część drogi, gdy nagle rozpętała się dzika śnieżyca.
Trwała trzy długie dni, więc gdy Kometek w końcu dotarł do pałacu Mikołaja, prezentował
się okropnie.
Jego futro
było mokre i rozczochrane, a w niektórych miejscach nawet powyrywane. Kopyta
miał całe poobcierane. Wyglądał na bardzo sfatygowanego.
Kiedy Kometek zapukał do drzwi pałacu, otworzył mu
niewielkich rozmiarów elf w zielonej czapce – zapewne służący.
- Tak? –
zapytał. Na pierwszy rzut oka nie grzeszył uprzejmością.
- Witaj.
Jestem Kometek – rzekł renifer. – Przybywam, aby spotkać się ze Świętym
Mikołajem – oświadczył.
- Mikołaj
jest chwilowo zajęty – powiedział elf oschle. – Czy mam mu coś przekazać?
- Niech
przyjdzie na chwilę. To jest bardzo, bardzo ważne! – uparł się Kometek.
- Mówiłem
ci już, że on jest zajęty. Poza tym nie pozwoliłbym na to, żeby cię zobaczył w
takim stanie – stwierdził.
- Ale to
naprawdę jest bardzo ważne! Szedłem przez całą Arktykę, aby z nim porozmawiać!
– renifer nie zamierzał poddać się tak łatwo. Nie teraz.
- Nie.
- Błagam!
-
Powiedziałem już: nie. Przyjdź jutro – odpowiedział niemiły rozmówca, zamykając
drzwi.
Jednak
zanim elf zdążył zatrzasnąć drzwi, wydarzyło się coś niespodziewanego. Za
miniaturowym człowieczkiem pojawił się Święty Mikołaj we własnej osobie.
-
Nathanielu, czy mamy gości? – zapytał swoim charakterystycznym basem.
- Nie, a
czemu pytasz? – skłamał elf.
- Nie? A
więc kto stoi przed drzwiami mego domu, zapewne bardzo marznąc? – spytał Mikołaj.
- Ach, to
był tylko taki... eee... – zająkał się zakłopotany Nathaniel.
Święty
Mikołaj, nie czekając na odpowiedź elfa, otworzył drzwi i spojrzał na Kometka.
- Witaj,
reniferze. Wybacz Nathanielowi. Niechętnie przyjmuje gości. Wejdź, proszę –
powiedział. – Cóż cię tu sprowadza, szczególnie o tej porze?
Kometek
opowiedział mu swoją historię. Mikołaj poczęstował go posiłkiem i kazał elfom
przygotować mu posłanie. Zmęczony renifer poszedł spać.
Następnego
dnia Mikołaj, elfy i renifery z zaprzęgu sprawdzili umiejętności Kometka.
Okazał się wspaniałym kandydatem na Zaprzęgowca. Młody renifer musiał
oczywiście dużo ćwiczyć, ale wszyscy wierzyli, że mu się uda. Był też bardzo
zdeterminowany, aby spełnić swoje największe marzenie.
Tej nocy
zaprzęg Świętego Mikołaja leciał przez niebo nieco szybciej i nieco wyżej niż
wcześniej. Nic nie dodaje motywacji tak bardzo, jak spełnione marzenia.
Julia Gibbs, I B SAG
Julia Gibbs, I B SAG