niedziela, 22 grudnia 2013

Święta Kometka - świąteczny konkurs rozstrzygnięty!

Świąteczny konkurs rozstrzygnięty! Dziękuję za przesłane opowieści świąteczne. Ociepliły i rozweseliły mnie bardzo! :) Zachęcam do przeczytania zwycięskiego opowiadania autorstwa Julii Gibbs z klasy I B. 
Radosnych Świąt!
                                                        Kasia Bębenek, polonistka

Święta Kometka

Dawno, dawno temu, za wieloma górami, morzami, a nawet za lodowcami (tych było dokładnie trzynaście), w odległej krainie zwanej Arktyką istniało wielkie, lodowe miasto. Wszystkie budowle w tej imponującej metropolii zbudowane były, rzecz jasna, z lodu. Miasto to nazywano Biegunem Północnym.
W sercu miasta znajdował się ogromny, majestatyczny pałac (oczywiście lodowy). Mieszkał w nim wszechpotężny władca całej Arktyki – Święty Mikołaj wraz z żoną i najważniejszymi obywatelami, którzy pełnili najistotniejsze funkcje podczas przygotowań do największego święta – Bożego Narodzenia.
W pałacu nie brakowało też miejsca dla reniferów – wspaniałych stworzeń, które tworzyły zaprzęg ciągnący sanie Mikołaja w Wigilię  Świąt. Dzięki temu renifery sławione były na całym świecie. Oczywiście nie każdy renifer miał możliwość ciągnięcia sań – było to bowiem zadanie trudne, zarezerwowane wyłącznie dla najbardziej wprawnych z nich.

Kometek od zawsze chciał zostać częścią bożonarodzeniowego zaprzęgu. Marzył o tym od czasu swojej pierwszej Gwiazdki (wtedy po raz pierwszy ujrzał na niebie reniferze sanie), czyli w sumie od sześciu lat.
Okrutny los zarządził, że akurat tego roku zmarł Wyktor, najstarszy członek zaprzęgu i Święty Mikołaj poszukiwał dziewiątego renifera do pociągnięcia sań przez niebo. Niestety żaden z kandydatów na Zaprzęgowca (tak bowiem miejscowi określali członków zaprzęgu) nie spełniał wymaganych kryteriów: jedni byli zbyt powolni, inni zbyt słabi, by pociągnąć sanie, a niektórzy nie mieli talentu do latania. Święty Mikołaj i jego elfy, wierni doradcy państwowi, byli zrozpaczeni – bez reniferów nie można pociągnąć sań, a te stanowiły kluczowy element Bożego Narodzenia! Co jeśli Święta będą musiały zostać odwołane? Ta myśl przepełniała całą Arktykę grozą.
Kometek, chcąc spełnić swoje największe marzenie, postanowił udać się do stolicy Arktyki. Miał długą drogę do przebycia, jako że mieszkał na drugim końcu obszernego kraju, ale odległość nie stanowiła dla niego żadnej przeszkody.
Wyruszył następnego dnia, zabierając ze sobą jedynie niewielki tobołek z jedzeniem i garścią srebrnych monet. Dzielny, młody renifer podróżował szybko, nie tracąc czasu. Przebył już większą część drogi, gdy nagle rozpętała się dzika śnieżyca. Trwała trzy długie dni, więc gdy Kometek w końcu dotarł do pałacu Mikołaja, prezentował się okropnie.
Jego futro było mokre i rozczochrane, a w niektórych miejscach nawet powyrywane. Kopyta miał całe poobcierane. Wyglądał na bardzo sfatygowanego.
Kiedy Kometek zapukał do drzwi pałacu, otworzył mu niewielkich rozmiarów elf w zielonej czapce – zapewne służący.
- Tak? – zapytał. Na pierwszy rzut oka nie grzeszył uprzejmością.
- Witaj. Jestem Kometek – rzekł renifer. – Przybywam, aby spotkać się ze Świętym Mikołajem – oświadczył.
- Mikołaj jest chwilowo zajęty – powiedział elf oschle. – Czy mam mu coś przekazać?
- Niech przyjdzie na chwilę. To jest bardzo, bardzo ważne! – uparł się Kometek.
- Mówiłem ci już, że on jest zajęty. Poza tym nie pozwoliłbym na to, żeby cię zobaczył w takim stanie – stwierdził.
- Ale to naprawdę jest bardzo ważne! Szedłem przez całą Arktykę, aby z nim porozmawiać! – renifer nie zamierzał poddać się tak łatwo. Nie teraz.
- Nie.
- Błagam!
- Powiedziałem już: nie. Przyjdź jutro – odpowiedział niemiły rozmówca, zamykając drzwi.
Jednak zanim elf zdążył zatrzasnąć drzwi, wydarzyło się coś niespodziewanego. Za miniaturowym człowieczkiem pojawił się Święty Mikołaj we własnej osobie.
- Nathanielu, czy mamy gości? – zapytał swoim charakterystycznym basem.
- Nie, a czemu pytasz? – skłamał elf.
- Nie? A więc kto stoi przed drzwiami mego domu, zapewne bardzo marznąc? – spytał Mikołaj.
- Ach, to był tylko taki... eee... – zająkał się zakłopotany Nathaniel.
Święty Mikołaj, nie czekając na odpowiedź elfa, otworzył drzwi i spojrzał na Kometka.
- Witaj, reniferze. Wybacz Nathanielowi. Niechętnie przyjmuje gości. Wejdź, proszę – powiedział. – Cóż cię tu sprowadza, szczególnie o tej porze?
Kometek opowiedział mu swoją historię. Mikołaj poczęstował go posiłkiem i kazał elfom przygotować mu posłanie. Zmęczony renifer poszedł spać.
Następnego dnia Mikołaj, elfy i renifery z zaprzęgu sprawdzili umiejętności Kometka. Okazał się wspaniałym kandydatem na Zaprzęgowca. Młody renifer musiał oczywiście dużo ćwiczyć, ale wszyscy wierzyli, że mu się uda. Był też bardzo zdeterminowany, aby spełnić swoje największe marzenie.

Tej nocy zaprzęg Świętego Mikołaja leciał przez niebo nieco szybciej i nieco wyżej niż wcześniej. Nic nie dodaje motywacji tak bardzo, jak spełnione marzenia.


                                                                                Julia Gibbs, I B SAG

środa, 11 grudnia 2013

O świecie blogów

W środę 4 grudnia uczniowie klas pierwszych i drugiej wzięli udział w spotkaniu z blogerką Anią Matusewicz.
Opowiadała między innymi, jak prowadzić blog. Przede wszystkim powinno pisać się go regularnie. Blog pani Matusewicz (http://www.misja-ksiazka.pl/) poświęcony jest książkom i czytaniu. Zawarte są tam różne przemyślenia na temat literatury i kultury w ogóle. Każdy może na niego wejść i komentować zawarte w nim wpisy.
Spotkanie z panią Anią Matusewicz wypadło bardzo ciekawie. Skorzystali z niego ci, co piszą lub chcieliby prowadzić blog.
                                                  Agata Siekierska, I B



Blogowanie może być długą przygodą lub krótkim epizodem. Jakkolwiek by było, rozwija wyobraźnię i pobudza kreatywność. Pozwala dzielić się z innymi myślami i refleksjami. Bycie blogerem nie jest powodem do wstydu i to wyszło nam podczas spotkania z blogerką Anią Matusewicz. Wydarzenie to zaowocowało moją rozmową podczas zajęć kółka dziennikarskiego z przybyłymi na nie uczniami klas pierwszych.


Pani Ka.: Co wiedzieliście o blogach przed spotkaniem?
Dominik: Nigdy nie miałem styczności z blogami. Kojarzyły mi się z reklamą jednej z sieci telefonów komórkowych.
Kuba: A ja wiedziałem, że istnieją i że ludzie dzielą się tam swoimi spostrzeżeniami. Zresztą sam z kolegą współtworzę coś na kształt bloga.
Pani Ka.: Czy jest czego się wstydzić, będąc blogerem?
Paweł: No, tak...
Kuba: Tu pewnie chodzi o krytykę. Tak jak  na przykład na youtubie ludzie “hejtują” jakieś filmiki.
Dominik: No tak, bo to może dla niektórych być problemem, gdy “hejtują” Twój link lub wpis.
Kuba: Ja spotykam się też z tym, że ludzie patrzą na wiek i za sprawą tego decydują, czy to coś wrzucone do sieci jest ważne lub fajne, czy wręcz przeciwne.
Pani Ka.: A nie jest tak, że warto mimo wszystko wystawiać się krytykę? Bo tak jak mówiła pani Ania Matusewicz, dzielimy się swoimi spostrzeżeniami?
Kuba: To na pewno zależy od charakteru...
Pani Ka.: A czy nie warto sprzeciwiać się tym hejterom? Chwalić kogoś, kto ma zapał i chęci do prowadzenia bloga, ale też nie chować się jako bloger?
Dominik: Jeśli komuś się coś podoba to jak najbardziej powinno się chwalić.
Paweł: Tu też chodzi o to, ze jak ktoś kogoś nie lubi, to będzie “hejtował”.
Pani Ka.: Czyli tu chodzi też o popularność? Jeśli ktoś jest lubiany i prowadzi bloga, będzie chwalony?
Kuba: No tak. Ale też można to przetrwać i zdobywać czytelników.
Paweł: Pani Ania Matusewicz też na pewno zaczynała od zera.
Kuba: W końcu nie jest tak znana jak Kasia Tusk. ;)
Pani Ka.: A mimo to blog M.I.S.J.A.K.S.I.Ą.Ż.K.A. zaistniał. Czy uważacie, że łatwo było osiągnąć taką popularność, prowadząc bloga o książkach, kulturze?
Kuba: To pewnie zależy też od szczęścia. Ktoś sławny wejdzie na bloga i będzie więcej ludzi go od razu odwiedzało...
Dominik: Niekoniecznie. Wystarczy, że to [czytenik] ktoś fajny i ma wielu znajomych.
Paweł: Pewnie było trudno, ale widać, że chciało pani Matusewicz się pisać, tworzyć teksty, które spodobają się ludziom. Teraz na pewno jest jej łatwiej. Ale ogólnie ciężko się przełamać - jak się ma np. jednego “lajka”. W ogóle konstruktywne komentarze i "lajki" motywują do dalszego pisania.



Podsumowując, ważne jest, by pisać i dzielić się fragmentem siebie. Nie wszyscy będą pisarzami lub pisarkami, ale każdy, kto ma ochotę się wypowiedzieć, dzięki blogom posiada taką możliwość. Może być nosicielem myśli, zarażaczem pasją, zainteresowaniami. Blog to też sposób komunikowania się. Żyjemy w takich czasach, w których sieć jest kolejnym sposobem komunikacji. Stąd powstał dawno temu blog Polskowienie. Miał mi pomóc w komunikowaniu się z uczniami. W przekazywaniu informacji, które gdzieś w zamieszaniu szkolnym ginęły. I sprawdził się. W tym roku działamy na nim w nieco zmienionej formule. Pojawiają się teksty uczniów. Powstał też blog biblioteczno-polonistyczny Liberopatronum, który pokazuje, że biblioteka jest nowoczesną przestrzenią, wychodzącą naprzeciw wymogom współczesnego świata. Zaistnienie tych blogów w świecie uczniów to długi i żmudny proces. Ale ja już widzę, że się opłaca. I kto wie, co będzie za rok, za dwa lata…? 
Piszcie i komentujcie. Stwórzmy tu przestrzeń do rozmowy, na którą chwilami nie ma czasu w szkole. :) A Ani Matusewicz dziękuję raz jeszcze za spotkanie, rozmowę, którą mogłam kontynuować z uczniami na kółku dziennikarskim.


Kasia Bębenek, polonistka, blogerka

niedziela, 8 grudnia 2013

Konkurs przedświąteczny

Przed nami magiczny dla niektórych czas - zbliżają się święta. Gdy w sobotę z przyjaciółką kluczyłam oliwskimi zaśnieżonymi uliczkami w poszukiwaniu Wąsowicza, sama doświadczyłam magii. :) Ogłosiłam na Polskowieniu konkurs dla I B, ale dlaczego nie rozszerzyć tego na wszystkich gimnazjalistów błąkających się po przestrzeni bloga? Może po spotkaniu z blogerką Anią Matusewicz ktoś ośmieli się i zacznie pisać teksty, które będą umieszczane w tej przestrzeni? :)
Zatem czekam na opowiadanie świąteczne z motywem renifera. Pracę należy przesłać do mnie mailem do 13 grudnia. Najciekawsza ujrzy światło dzienne na blogu. :) 
Do klawiatur, pisarze i pisarki! ;) 


Kasia Bębenek, polonistka